Kijki na każdy szlak
Czy to na tatrzańskich, czy na himalajskich szlakach - nie wyobrażam sobie wędrówek bez kijków trekingowych. I nie chodzi mi wyłącznie o stabilność podczas poruszania się po często śliskim podłożu, czy też po ruchomych kamieniach. Najważniejsze przy korzystaniu z kijków jest dla mnie… odciążanie tak drogich mi przecież kolan.
Czego wymagam od kijków trekkingowych? Mam kilka priorytetów przy ich doborze. Mają być mocne, lekkie, wygodne w trzymaniu i składające się na możliwie krótkie odcinki, najlepiej tak, aby dały się przytroczyć do, jeśli trzeba, to i małego, "dziennego" plecaka. Oczywiście ważne też, aby łatwo i szybko się się rozkładały, a w czasie użytkowania - samoistnie nie składały.
Z żyłką w środku
Przyznaję, do bergsonowego modelu kijków BTP-04, które dostałam w celach testowych na wyjazd w Himalaje, nie byłam na początku przekonana. Powodem były dawne uprzedzenia - miałam kiedyś kijki innej wprawdzie firmy, ale o podobnej konstrukcji, no i zachwytu wówczas nie wzbudziły. Z drugiej strony test to test, tak więc otrzymane kijki do Nepalu spakowałam.
Jak wrażenia z ich użytkowania? Ano bez żadnego lizusostwa jak najbardziej pozytywne. Patent ze stalową żyłką stanowiącą łącznik wszystkich segmentów, w tym wydaniu spisuje się znakomicie. Rozkładanie kijków trwa kilkanaście, a po dojściu do wprawy kilka sekund, ze złożeniem jest podobnie, przy czym dzięki sprytnemu patentowi ze wsuwaniem jednej części w drugą, z 3 segmentów rozmontowanego kijka mamy do przytroczenia do plecaka nie trzy, ale tylko dwa "patyki", z których dłuższy ma raptem 45 cm. Plusem jest też, że długość przygotowanych do marszu kijków możemy sobie regulować tak jak chcemy (maksymalnie do 135 cm), co jest ważne, bo nie tylko o dopasowanie do wzrostu chodzi, ale też o to, że na stromych podejściach kijki powinny być krótsze, a idąc w dół - dłuższe. Obawy, że kijki będą się wbrew naszym chęciom same "chowały" (od wywieranego nacisku) są bezpodstawne - system działa bardzo dobrze, choć ważne jest, aby dokręcić wszystkie śrubki mocujące blokadę.
Kolejnym atutem kijków BTP-04 jest to, dobrze leżą w ręku - ich rękojeść jest odpowiednio wyprofilowana, a oprócz tego zadbano o wykonany z pianki (tzw. pianka Eva) wydłużony chwyt (grip), przydatny w drodze pod górę (nie musimy wtedy skracać kijka, tylko łapiemy za ową część). Dobrze też, że zadbano o odpowiednią szerokość pasków "wiążących" kijki z dłonią - nie wrzynają się w ręce i można je łatwo wyregulować (istotne, gdy ktoś ma bardzo duże, albo odwrotnie, małe dłonie, albo gdy operuje kijkami w grubych rękawicach).
Aby w pełni docenić korzyści, jakie dają nam kijki, trzeba oczywiście umieć z nich prawidłowo korzystać, co wbrew temu co wiele osób myśli, nie sprowadza się tylko do trzymania kijków w rękach. Równocześnie nie każdy też ma świadomość potrzeby zdejmowania lub ściągania gumowych nakładek na groty kijków. Przy kijkach Bergsona BTP-04 owe nasadki są już w zestawie - dzięki nim oszczędzamy końcówki kijków, gdy idziemy po chodniku lub kamieniach, a przy okazji unikamy denerwującego stukania (rzecz jasna wchodząc np. na lodowiec nasadki powinno się zdjąć). Do kijków załączono też niewielkie talerzyki - te przydatne są wcale nie tylko na śniegu, docenimy je też np. na kamieniach, kiedy pomagają, aby kijki nie blokowały się między głazami. I jeszcze jeden plus - na zasadzie, że mała rzecz, a cieszy. Otóż do kijków dołączono malutki, niepozorny gadżet, którym jest ich "spinacz" pozwalający na połączenie dwóch kijków razem, co ułatwia ich trzymanie i zapobiega upadaniu np. w czasie jazdy autobusem, czy w schronisku.
A wracając do moich wymagań, że kijki mają być trwałe i lekkie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przesadnie lekkie być nie mogą, bo to wróżyłoby ich wykonanie z podatnego na złamania plastiku. Kijki BTP-04 są zrobione z wysokojakościowego aluminium, tak więc mimo wszystko dużo nie ważą (250 g), a że są mocne świadczy fakt, że bez żadnych problemów wspomniany trekking do bazy pod Everestem przetrwały.
Podsumowując - BTP-O4 to naprawdę fajne kijki! Gdyby nie były fajne, już bym z nimi na kolejne wyjazdy nie jeździła, a póki co czekają przygotowane na kolejną wyprawę, czyli pakistański trekking dookoła Nanga Parbat :).